Mama: Gdzie idzie Damian?
Adaś: Powiedziałem mu ‚nu-nu-nu’, więc poszedł się przebrać za smutnego Damiaśka i zaraz wróci i będzie płakał.
Każdy z nas ma takie chwile, kiedy jest mu smutno. Czasem smutek wywołuje jakiś czynnik, jakieś wydarzenie lub osoba, innym razem jest nam smutno, bo tak. Bo potrzebujemy, żeby nas ktoś przytulił, bo potrzebujemy chwili uwagi, bo potrzebujemy, aby ktoś nas wysłuchał, albo zwyczajnie nawet po cichu był obok. Brak zrozumienia powoduje jeszcze większy smutek i przeradza się w złość. O ile dla smutnych i zezłoszczonych dorosłych jesteśmy dość wyrozumiali, o tyle smutnym i zezłoszczonym dzieciom często przypinana jest łatka ‚niegrzecznych’. czołg zdalnie sterowany
Warto pamiętać o tym, że dzieci to mali ludzie, którzy czują i reagują na bodźce tak samo jak dorośli, a czasem nawet intensywniej. Ile razy dorośli mamroczą pod nosem, że chętnie by komuś przywalili, ale się hamują? Dobrze uświadomić sobie, że dzieci mają takie samo prawo do smutku i złości jak my, a potrzebują wtedy naszego wsparcia sto razy bardziej. Bo sto razy mniej potrafią panować nad emocjami i sobie z nimi radzić. Komunikują smutek i złość na odpowiednie do wieku sposoby – płacz, krzyk, niekiedy agresja w stosunku do przedmiotów lub osób. Nie są niegrzeczne, tylko nie umieją w inny sposób wyrażać emocji.
To my jesteśmy od tego, żeby nauczyć nasze dzieci radzenia sobie ze złością. Od tego, żeby nasze dzieci umiały nazwać swoje uczucia i umiały nam o nich opowiedzieć. Żeby chciały nam o tym mówić, a nie obawiały się nazywania ich niegrzecznymi. Żeby nie tłumiły w sobie żalu, tylko potrafiły dać upust emocjom lub znały sposoby, aby agresję rozładować w inny sposób niż na ludziach czy przedmiotach. Bo mają prawo, aby się złościć, tak samo jak my.
Radzenie sobie ze złością u rodzeństwa mamy już poniekąd wyćwiczone. Chłopaki potrafią robić sobie nawzajem złośliwości, gniewać się na siebie i robić sobie przykrości. Niekiedy udaje im się samodzielnie dogadać i załagodzić konflikty, ale są też sytuacje, w których musimy wkroczyć do akcji i szczerze porozmawiać o zaistniałej sytuacji, znaleźć wspólnie rozwiązanie. Pozwalamy każdemu dojść do głosu i przedstawić swój punkt widzenia. Analizujemy sytuację, chcemy żeby każdy z nich wiedział, jakie emocje wywołała dana sytuacja u każdego z nich. Żeby każdy z nich nabrał empatii, wiedział co czuł drugi i sami potrafili wyciągnąć wnioski.
Konflikty w rodzeństwie są tak normalne jak miłość rodzeństwa do siebie. Umieją ze sobą rywalizować, ale też potrafią doskonale współpracować, dlatego lubimy organizować im różne atrakcje i aktywności, wymagające od nich konieczności współpracy. Budowania poczucia, że grają w jednym zespole, są dla siebie wsparciem. Raz jest to gra w piłkę nożną, zespołowa zabawa w chowanego, gdzie razem szukają kryjówki, wspólne rozpalanie ogniska, innym razem park linowy, a potem wspólnie obmyślany plan bojowy w pancernych manewrach w lesie. czołg zdalnie sterowany
Nic tak przecież nie jednoczy jak wspólny wróg. Dlatego do lasu zabieramy zdalnie sterowane czołgi, aby po rozgrzewce w parku linowym, wspólnymi siłami szturmem najechać na atakujące komary. Tym razem precyzja i dobry plan mogą zaważyć na losach każdego z czołgów, gdyż wyposażone zostały w czujniki wykrywające siebie nawzajem. Jeśli wykonamy nieprzemyślany strzał, możemy zestrzelić naszego towarzysza. Ale spokojnie – strzały oddajemy wyłącznie radiowo, bez nabojów, więc wystarczy naładować wcześniej akumulatory. Braterska moc nie ma tutaj jednak sobie równych. Komary strzeżcie się, nadchodzimy! czołg zdalnie sterowany
Dziękuję za odwiedziny! Po raz kolejny udało mi się uratować swój idealny świat przed zagładą! Jeśli podoba Ci się ten post i uważasz, że mógłby być przydatny, to udostępnij go swoim znajomym na Facebook’u lub napisz w komentarzu, że tu byłeś – z przyjemnością życzę Ci miłego dnia 🙂
Error: API requests are being delayed for this account. New posts will not be retrieved.
There may be an issue with the Instagram access token that you are using. Your server might also be unable to connect to Instagram at this time.
Copyright © 2018 - Super-Synowie.pl All Rights Reserved
Synka nie mam ale mąż to chętnie by się takim pobawił haha. Jasne, że dzieci maja prawo do emocji, takicj emocji, które i my przeżywamy. to naturalne.
ja mam 4 rodzeństwa. Chyba nigdy nie wyrośniemy ze słownych potyczek, ale też z nikim nie mam tak jasnej sytuacji w konfliktach. Raz, dwa i po sprawie. Mama dużo gorzej radzi sobie z naszymi sprzeczkami. Ale dla nas to zupełnie naturalne 🙂
Chyba wiem, o czym mówisz – mam 8 rodzeństwa, w tym 5 braci. Słowne potyczki w zasadzie są cały czas, chyba każde słowo jest małą uszczypliwością. Niemniej jednak wiemy, że na nikim nie możemy tak polegać, jak na sobie nawzajem.
No mają prawo do złości, ale jak rozmowy, tłumaczenie nie pomaga? Jak nadal nie potrafią sobie radzić z emocjami?
To albo trzeba przelać wosk nad głową albo wymierzyć wychowawczego klapsa 😉
Oczywiście żartuję!
Jeśli nasze metody się wyczerpują, to warto zasięgnąć opinii fachowca – Skonsultować się na przykład z psychologiem.
oczywiście, ze tak. Wyrażanie emocji to podstawa zdrowego rozwoju.
Jak najbardziej 🙂
To prawda – mali czy duzi wszyscy mamy prawo odczuwać i wyrażać różne emocje. A tego jak to robić uczymy się obserwując naszych najbliższych 🙂
Dokładnie 🙂
Mija trochę czasu, zanim dziecko nauczy się nazywać swoje uczucia i emocje. Pamiętam jak mnie zmartwiło „nie nawiedzę cię” przez Starszą. Po chwili zrozumiałam, że dziecku łatwiej jest krzyknąć „nienawidzę” niż powiedzieć: Jestem zła na ciebie mamo, bo ty mi każesz iść spać, a ja mam ochotę się bawić!” 🙂
Uczenie nazywania emocji to też bardzo ważne rodzicielskie wyzwanie 🙂
Wyzwanie 🙂 Z czasem widzę, że to nie takie trudne. 🙂
Nauczyć dziecko wyrażania swoich emocji, znaleźć sposób na ich ujście, bez szkody dla niego i otoczenia, to nie jest aż tak trudna sprawa jakby się wydawało. Wystarczy kilka dobrych pomysłów, trochę cierpliwości i jak zwykle pozytywnego nastawienia. 🙂 Wszystkie reakcje z dzieciństwa są potem powielana w dorosłym życiu, wielka zatem w tym rola rodzica. 🙂
Zgadza się, nie bez powodu mówimy przecież, że ‚czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał’ 😉
Najważniejsze żeby znaleźć przestrzeń na trudne emocje w sobie i czasem się do nich uśmiechnąć. To daje nam ogromne zrozumienie dla słabości innych, dyżych i małych 🙂
Dobrze powiedziane 🙂
Dokładnie zwykle nie mamy do dzieci cierpliwości i sami się denerwujemy, zamiast spróbować zrozumieć.
Musimy pamiętać, że na starość możemy potrzebować opieki i cierpliwości ze strony naszych dzieci, do naszych starczych humorków – najlepiej traktujmy je teraz tak, jak byśmy chcieli być wtedy przez nie traktowani 🙂
Słuszna uwaga. Dziecko przecież też ma swoje emocje. A często ich po prostu nie rozumie.
Moim zdaniem rodzic powinien przede wszystkim rozmawiać i spokojnie tłumaczyć.
Pozdrawiam
http://Www.edbsklep.pl http://www.facebook.com/edbsklep
Rozmowa to już połowa sukcesu 🙂
Coś w tym jest. Dla dorosłych jesteśmy bardziej wyrozumiali niż dla dzieci. A przecież dzieci nie potrafią jeszcze poradzić sobie w różnymi skrajnymi emocjami…
Niestety tak 🙁