Mama: (w trakcie wieczornej kąpieli dzieci) Adaś, co tak się zamyśliłeś? Chcesz do toalety?
Adaś: Tak.
Mama: No to śmigaj!
Adaś: Ale już jestem cały mokry.
Mama: Dobra, to ja ci położę tam ręcznik i cię szybko przeniosę.
Adaś: OK! Będziesz moją Auto-Matką!
Auto-Matka ma schizę na punkcie bezpieczeństwa. Jest przewrażliwiona. W każdej sytuacji jest w stanie wyobrazić sobie zbliżający się wypadek. Dosłownie jak w scenach z filmów, gdzie następuje zawias, zbliżenie bohatera, wejście mu w oko i przedstawienie hipotetycznej sytuacji, z której szybko wracamy do rzeczywistości. W filmach to zazwyczaj jest wyobrażenie gościa, o tym jak całuje go piękna koleżanka przechodząca obok.
W życiu Auto-Matki są to wszelkie możliwe sytuacje wypadkowe. Czasem niezwykle wyolbrzymione, ale taka już uroda mojej bujnej wyobraźni. A im chłopaki byli mniejsi, tym moja wyobraźnia pracowała intensywniej. Wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego tam gdzie mogę stosuję środki ostrożności, zabezpieczenia i blokady. Nasz dom jest względnie przystosowany do zamieszkiwania przez małe dzieci.
Wszystkie dostępne kontakty posiadają blokady, aby dzieciaki nie wsadziły tam paluchów. Wszystkie środki chemiczne stoją na najwyższej, zamkniętej półce w łazience. Nowoczesna kuchnia otwarta na salon i korytarz, abym zawsze mogła mieć dziabągi na oku. W salonie blokada na szafce z lekami. Okna otwierane uchylnie, aby utrudnić małoletnim latanie.
Nigdy jednak jakoś specjalnie nie zabezpieczaliśmy kantów stołów czy szuflad. Nie zabezpieczaliśmy mebli wypoczynkowych. Nie zabezpieczaliśmy też ścian. I teraz to nawet żałuję, że tego nie zrobiliśmy. I mimo tak wybujałej wyobraźni nie przyszło mi do głowy, że więcej szkód narobią dzieci w domu, niż dom dzieciakom. I tak naiwnie widziałam mnóstwo niebezpieczeństw w każdym zakamarku mieszkania, a nie pomyślałam o tym biednym, niczemu winnym mieszkaniu. Miałam typowy filmowy zawias. I potem powrót na ziemię, do ziemskiej rzeczywistości.
W której dzieciaki potrafią tak rozlać kompot, że znajduje się nawet na suficie. W której dzieciaki potrafią tak eksploatować meble wypoczynkowe, że nie nadążysz z pielęgnacją. W której dzieciaki potrafią wyrwać strony w zabawie twoją ulubioną książką. W której dzieciaki potrafią zapchać odpływ kostką mydła. W której dzieciaki potrafią też umazać ściany załatwionym robactwem lub tuż po zjedzeniu kanapki z dżemem.
W której dzieciaki rozbierają na części pilot od telewizora. W której dzieciaki wlepiają ciastolinę w dywan. W której dzieciakom jedzenie wypada w tak przedziwny sposób i brudząc niesamowicie wiele rzeczy dookoła. W której dzieciaki z ochotą pomagają ci sprzątać, robiąc przy tym jeszcze większy bałagan. W której dzieciom trzeba pozwolić być dziećmi i nie zamykać ich w poduszkowej bańce.
Więc po zejściu na ziemię, codziennie zadaję sobie już tylko jedno pytanie – czy już teraz jest dobry moment na odmalowanie ścian czy lepiej poczekać jeszcze 5 lat? A może 10 lat?
Error: API requests are being delayed for this account. New posts will not be retrieved.
There may be an issue with the Instagram access token that you are using. Your server might also be unable to connect to Instagram at this time.
Copyright © 2018 - Super-Synowie.pl All Rights Reserved
Dziękuję, postoję 😉
uffff czyli nie jestem sama 😉
Ściany odmalować od razu! Będzie po czym chlapać i rysować:).
hahaha Auto Matka 🙂
Oj tak, tych zabiezpieczeń i u nas od groma, na rogach stołow też, bramka na schodach, zamknięcia szafek, zaślepki kontaktów, a dom i tak cierpi przez te nasz małe "Potwory" 🙂
Uff, czyli nie jestem sama 😉
`oo tak , mam to samo…ile jeszcze będziemy żyć w domu z brudnymi ścianami